Recenzja spektaklu Mały Książe okiem 15 latka

Spektakl podtytułem „Mały Książę” odbył się w poznańskim kinie „Wilda”. Aktorzy przyjechali z Krakowa. Reżyserem przedstawienia był Bartosz Jerzy. Scenografie stworzył Aleksander Romanowski nad reżyserią i efektami video pracował zespół Max Musil a oprawą dźwiękową zajął się Robert Gibes. Na deskach teatru wystąpili: Agnieszka Ciamciara, Anna Miśkiewicz, Bartosz Jarzynowski i Jan Molicki. Sztuka teatralna była adaptacją książki „Mały Książę” Antoniego Saint-Exupera.




Akcja „Małego Księcia” w pierwowzorze działa się na różnych planetach w przedstawieniu całą akcje przeniesiono do życia codziennego. Widzowie na początku przedstawienia myśleli, że pomylili sale, ponieważ spektakl zaczął się od Walca, który raczej nie ma nic wspólnego z książką. Kiedy zaczął się wszyscy byli zaciekawieni tym co się dzieje na deskach teatru, ale po jakimś czasie zaczęło wiać nudą. Najważniejszym elementem sztuki była gra świateł one nadawały klimat całemu przedstawieniu. Światło świeciło nad przedmiotami, które były potrzebne w danej scenie. Cały spektakl odbywała się w pokoju który zawierał lampę, kolorowy telewizor, okno i stół.  Scenografia w ogóle się nie zmieniała od początku do końca przedstawienia, więc widz patrzył prawie cały czas na te same przedmioty. Na szczęście światła nadrabiały ten fakt i dzięki nim wzrok osoby oglądającej grę aktorską (której nic nie można zarzucić) nie męczył się patrząc ciągle na to samo. Scenografia była uboga, ale funkcjonalna jeden z jej ważniejszych elementów był stół, służył on między innymi za dach wieżowca, zwykły stół i podłogę dyskoteki. Każda zmiana miejsca akcji była oddzielona głośnym sygnałem nadjeżdżającego pociągu, prawdopodobnie był on zapożyczony od programu informacyjnego „Teleexpress”.  Efekty video które pojawiały się na ścianie pokoju albo w telewizorze w większej części były pożyczone, ale niektóre z nich firma Max Musil potrudziła się zrobić sama (np. Śmieszne miny pojawiające się na ścianie pokoju). Przedstawienie miało cechy baśni (narrator pierwszoosobowy wspomina), komedii (podczas sceny z królem na ekranie za aktorami pojawiają się śmieszne miny) i tragedii (dziewczyna chce skoczyć z dachu wieżowca) więc nie można jednoznacznie stwierdzić jaki to gatunek.

Nie wszyscy widzowie wyszli ze spektaklu zadowoleni. Według mnie był on nudny, ale było coś co mi się podobało to sposób adaptacji Małego Księcia. Moim zdaniem pomysł przeniesienia całej akcji do rzeczywistości  był dobry, ale słabo wykonany.

Następny artykułCzy Mcdonaldyzacja dobrze wpływa na rozwój naszej cywilizacji?
"Ten zwykły we mnie" to alter ego Marcina ITIQ Miłowskiego stworzone dla wpisów, które są treściami powstałymi we współpracy z markami.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.